piątek, 18 lutego 2022

Kiedy choruje tarczyca, wszystko się zmienia


Chora tarczyca nie boli i zazwyczaj długo nie pojawiają się objawy. Niestety skutki zaburzeń w pracy tego gruczołu mają wpływ na cały organizm. Chorób tarczycy – nadczynności, niedoczynności, choroby Hashimoto, choroby Gravesa-Basedowa – nie wolno lekceważyć.

Tarczyca reguluje wewnętrzne spalanie. Gdy tarczyca produkuje za mało hormonów spada metabolizm. W organizmie gromadzą się w nadmiarze glukozoaminoglikany (tzw. GAGI), które zatrzymują wodę. Jeśli odkładają się pod skórą - powstaje obrzęk, jeżeli w jelitach - powodują zaparcia, wokół serca - mogą utrudniać poważnie pracę tego mięśnia.

Tarczyca jest wielkości dużego motyla. To gruczoł wydzielający do krwi hormony odpowiadające za prawidłowy rozwój. Te hormony to tyroksyna (w skrócie oznaczana symbolem T4) i trójjodotyronina (T3). Odgrywają one bardzo istotną rolę w funkcjonowaniu układu nerwowego, układu krążenia oraz układu ruchu. Hormony te odpowiadają za prawidłowy rozwój. 
Do najczęstszych chorób tarczycy zaliczamy:

• niedoczynność tarczycy,

• nadczynność tarczycy,

• wole obojętne,

• wole guzkowe,


• autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, czyli AZT

• nowotwór złośliwy tarczycy.


Najczęstszą przyczyną niedoczynności jest zapalenie tarczycy, w szczególności choroba Hashimoto spowodowana niszczeniem komórek tarczycy przez nieprawidłowo działający układ odpornościowy. 
Przyczyny niedoczynności tarczycy mogą być być rozmaite - od choroby autoimmunologicznej po uraz mechaniczny.
Przyczyną problemu może być też uszkodzenie tarczycy - czy na skutek zażywania pewnych leków, czy w wyniku zabiegów chirurgicznych.

"Niedoczynność może mieć charakter wrodzony. Czasami przyczyną zaburzonej pracy tarczycy jest choroba przysadki, która produkuje hormon tyreotropowy – TSH, regulujący czynność tarczycy.

Niedoczynność tarczycy jest jednym z objawów choroby autoimmunologicznej, która toczy się w całym organizmie." - czytamy na medonet.pl.

Objawy niedoczynności tarczycy u poszczególnych chorych mogą mieć różne natężenie - przy łagodnej niedoczynności mogą być one bardzo trudne do zaobserwowania. Niestety, nieleczona niedoczynność tarczycy może prowadzić do chorób serca i układu krążenia, niepłodności, a w skrajnych przypadkach do przełomu tarczycowego i śpiączki hipometabolicznej. 


Przy niedoczynności tarczycy mogą występować objawy takie jak: bóle głowy, nietolerancja zimna, zaparcia, obniżenie nastroju, stan chronicznego zmęczenia, a nawet depresja.

Inne objawy niedoczynności tarczycy:
-męczliwość
-duszność wysiłkowa
-spłycenie oddechu
-nadmierna senność
-stałe odczuwanie zimna (nawet w upalne dni)
-częste zaparcia

-sztywność mięśni
-ból stawów
-przyrost wagi mimo braku apetytu
-ochrypły głos
-słabsza pamięć
-osłabiona zdolność koncentracji
-obrzęk powiek
-"nalana" twarz
-często pojawia się tzw. drugi podbródek
-obrzęk szyi
-zanikają dołki nad obojczykami
-zaburzenia miesiączkowania
-łamliwość i wypadanie włosów
-przerzedzanie się brwi

-sucha skóra
-utrata owłosienia w dołach pachowych
-obniżenie nastroju i myśli depresyjne
-objaw "brudnych kolan", "brudnych łokci"
-ślepota zmierzchowa
-zatrzymanie wody w organizmie
-trudności z utrzymaniem ciąży
-impotencja
-zmniejszenie libido
-objawy choroby wieńcowej
-bradykardia zatokowa
-spowolnienie ruchów
-gromadzenie się płynu w otrzewnej


W diagnozowaniu niedoczynności tarczycy podstawą są badania hormonalne. Najpierw sprawdza się stężenie TSH we krwi - gdy jego wynik jest powyżej normy, należy sprawdzić poziom tyroksyny (fT4). Jeśli mamy do czynienia z pierwotną niedoczynnością tarczycy, wynikającą z choroby tego gruczołu, to podwyższonemu stężeniu TSH towarzyszyć będzie obniżony poziom fT4.

Leczenie niedoczynności tarczycy polega na regularnej suplementacji brakujących hormonów tarczycy, czyli na przyjmowaniu preparatów tyroksyny.  Najnowsze badania dowodzą, że kluczem do prawidłowego funkcjonowania pracy tarczycy i niwelowania stanu zapalnego jest prawidłowa i zbilansowana suplementacja, która uzupełnia niedoborową dietę. Wykazano bowiem, że odpowiednio dobrane witaminy i mikroelementy wykazują zarówno działanie usprawniające pracę tarczycy jak i oddziaływanie holistyczne wobec całego organizmu - przyczyniając się znacznie do poprawy jego funkcjonowania.


Medonet.pl opisał historię dwóch kobiet chorujących na niedoczynność tarczycy:
"Hanna H. Chmielewska, 58 lat, Warszawa, wydawca poradnika dla pacjenta „Jak żyć z Hashimoto?” i założycielka Fundacji JakMotyl: Mam dwoje dzieci i wnuczkę – wszyscy cierpimy z powodu Hashimoto i zaburzeń współistniejących. Choroba zmieniła mnie i moje życie. Nie pamiętam, kiedy się to zaczęło, ale jestem w stanie wskazać sytuacje, które z dużym prawdopodobieństwem przyczyniły się u mnie do uruchomienia procesów chorobowych. Wczesne dzieciństwo kojarzę z ostrym bólem kolan, wzdęciami i biegunkami – byłam wówczas przedszkolakiem – w tamtych czasach podstawą żywienia było mleko i jego przetwory. Jako nastolatka przeżyłam załamanie nerwowe w związku ze śmiercią mojej Mamy. Od tego momentu już nic nie było takie same. Mając 22 lata urodziłam córkę – ciąża trudna i życie po niej też. Mając 28 lat poroniłam. Tuż po czterdziestce urodziłam syna – całą ciążę bardzo źle się czułam. Niedługo po porodzie zaczęłam mieć różne dotkliwe objawy: zmęczenie na przemian z pobudzeniem i euforią, brak napędu, huśtawki nastroju, tycie i chudnięcie, bóle i sztywnienie mięśni oraz stawów, bóle głowy. Mój mózg ogarniała mgła – życie toczyło się, jakby za szkłem. Nie mogłam znaleźć przyczyny. Wędrówka od lekarza do lekarza była stratą czasu i pieniędzy. Wyniki badań były wciąż „w normie”, więc powinnam czuć się dobrze. Od lekarzy słyszałam, że wiek, praca, życie – powinnam się do tego przyzwyczaić. Dramatyczne załamanie przyszło na przełomie 2003/2004r. – nie byłam w stanie funkcjonować. Zaczęłam zaniedbywać pracę (prowadziłam swoją firmę), w bardzo krótkim czasie przestałam pracować. Rozsypałam się, straciłam firmę i doczekałam się diagnozy: choroba afektywna – dwubiegunowa. Ten stan trwał kilka lat. Byłam w regularnej psycho i farmakoterapii przez cztery lata – leczenie nie przynosiło poprawy, było coraz gorzej. Kontrolne wyniki badań znowu „w normie” (wyjątkiem był podwyższony poziom cholesterolu).

ŻADEN z lekarzy (a byłam u kilkudziesięciu!) nie szukał przyczyny mojego stanu! Wyniki badań były jedynym wyznacznikiem – nikogo nie obchodziło jak się czuję! W przebiegu toczącej się choroby bywały okresy, gdy czułam się lepiej, czasami wręcz miewałam stany euforii. To wtedy uświadomiłam sobie, że moja córka (mająca wówczas 25-26 lat) choruje od dzieciństwa na niedoczynność tarczycy typu Hashimoto. Objawy miałyśmy podobne… Przeczuwałam, że moja depresja jest skutkiem, a nie przyczyną. Wykonałam USG tarczycy – opis wskazywał, że tarczyca ma zaledwie 5 ml., jest zwłókniona i zmieniona zapalnie, przeczytałam: „Zmiany w tarczycy charakterystyczne dla choroby Hashimoto”. BINGO! Podobną diagnozę miał mój syn. A przecież nasze wyniki badań były zawsze w tzw. normie! Byłam pewna, że jestem na właściwym tropie! To był bardzo trudny początek „nowego życia”. Poszukiwania informacji na temat chorób autoimmunologicznych doprowadziło mnie do niemieckiego poradnika dla pacjentów. Redakcja tekstu przetłumaczonej książki przyniosła zrozumienie, a wydanie jej było moją kotwicą. Każdego dnia odkrywałam coś nowego. Zrozumienie choroby jest trudnym procesem, ale dzięki temu zaczęłam odzyskiwać siebie. Od tego czasu minęło 6 lat – czas wzlotów i upadków. Choroba przewlekła uczy pokory – musiałam wprowadzić sporo zmian, dotyczyły one wielu aspektów życia. Najistotniejszym były zmiany w żywieniu. Pomimo tego, że byłam wegetarianką i dbałam o zdrowe odżywianie, musiałam wprowadzić rewolucję – zaczęłam jeść mięso a wyeliminowałam: zboża, nabiał i cukier. Ja i moja rodzina mamy świadomość sięgania po produkty, które nam służą. Moje traumatyczne doświadczenia zamieniłam na coś pozytywnego – chorobę „zaprzęgłam do roboty”. Odzyskałam autonomię w myśleniu i w życiu. Wielokrotnie w chorobie byłam sama i opuszczona. Dla moich bliskich życie ze mną w chorobie na pewno było trudne, jednak wytrwali, a ja znalazłam swój cel! Od 2010r. prowadzę stronę internetową Hashimoto.pl, a w 2013r. założyłam fundację – każdego dnia dzielę się swoimi doświadczeniami, zdobytą i zdobywaną wciąż wiedzą. Organizujemy konferencje z wykładami specjalistów oraz warsztaty kulinarne (gotują Hashimotki). Hashimoto jest jednym z wielu elementów dużo większej układanki, dlatego na chorego patrzymy całościowo, widząc w nim człowieka."


"Jadwiga Białobrzeska-Urbańczyk, 65 lat, Racibórz – założycielka i administratorka na Facebooku „Hashimoto – Grupa Wsparcia” oraz Polskiego Stowarzyszenia Hashimoto; od 5 lat – emerytka (wcześniej współtwórczyni dwóch firm z branży stalowej – ich była prezes i vice prezes): Moja historia, to historia osoby starającej się poznać chorobę, która dotknęła moich najbliższych: córkę, siostrę, męża i siostrzeńca. Najcięższe doświadczenia przeżywałam w związku z chorobą córki, która pomimo podjętych prób ku diagnozie (wcześniejszych badań, zauważanych objawów) nie została przez lekarzy odpowiednio wcześnie zdiagnozowana. Nieleczona choroba spowodowała ogólny rozstrój organizmu włącznie z obrzękami oczu, PCOS, insulinoopornością, łysieniem plackowatym i wieloma ciężkimi dolegliwościami. Diagnozę postawił (po sześciu latach błąkania się nas od lekarza do lekarza) radiolog (przez zupełny przypadek przy okazji innego badania!) W 2011r. postanowiłam poznać tę chorobę – wtedy na temat chorób autoimmunologicznych niewiele było wiadomo. Lekarze chyba nie zdawali sobie sprawy, jaki to problemem, lekceważyli. Kiedy zgromadziłam już wiele informacji, postanowiłam podzielić się nimi, 06.07.2011r. utworzyłam profil na Facebooku. Zainteresowanie było ogromne! Chorzy w komentarzach poruszali nawet intymne sprawy, np. libido czy problemy z zajściem w ciążę. Dla ochrony przed hejtami utworzyłam 17.02.2013r. zamkniętą grupę „Hashimoto – grupa wsparcia” [red. na dzień: 04.02.2016r. liczy ona: 10527 członków plus 200 do zaakceptowania – codziennie przybywa nowych!], która ma na celu wymianę doświadczeń i wzajemne wspieranie się osób z chorą tarczycą, głównie z Hashimoto.

Niedługo potem kilkanaście osób z tej grupy skrzyknęło się i po długich przygotowaniach założyliśmy Polskie Stowarzyszenie Chorych na Hashimoto, które 21.02.2014 r, zostało zarejestrowane w KRS; zostałam prezesem. Na Grupie Wsparcia jest dostępne „ABC Hashimoto” a także lista polecanych lekarzy, publikacji związanych z chorobami autoimmunologicznymi oraz wiele innych istotnych informacji. Okazało się, że chorzy mają wiele problemów, jak np.: nadwaga, zespół jelita drażliwego, bardzo sucha skóra (często skłonna do wyprysków), łuszczyca, bielactwo, depresja, nie wspominając o endometriozie, problemach z zajściem w ciążę, czy chorujących na Hashimoto dzieciach. Dlatego założyłam podgrupy tematyczne, co było niezwykle trafną decyzją. Czuję, że przyczyniłam się do pomocy i wsparcia ogromnej rzeszy chorujących osób – w zdiagnozowaniu ich choroby, lub jej wykluczeniu. To takie ważne!" 


Na medonet.pl czytamy również historię Marty, Ilony, Marty i Przemka oraz dwóch innych osób.
"Marta Plebanek, 47 lat, Warszawa, lekarz internista z II st. specjalizacji (specjalista chorób wewnętrznych), w trakcie specjalizacji z endokrynologii: Od dziecka mam problem z bólami brzucha po jedzeniu, ciągłe biegunki, wysypki (oznaka nietolerancji laktozy, ale to wiem dziś). W wieku szkolnym biegunki zniknęły, ale wysypki pozostały. Lekarze czepiali się mamy, że mam niedobór wagi. Gdy miałam 10 lat przeżyłam silny wstrząs – powiesił się mój bliski kolega z klasy. Lekarz, który mnie leczył od dziecka zauważył, że powiększył mi się obwód szyi (robił mi nawet rtg. celowane na „siodło tureckie”, bo bał się guza przysadki). powiedział, że tarczyca zareagowała na stres – powiększyła się. Miałam lęki, zasłabnięcia, kołatania serca – stwierdzono wole tarczycowe. Leków, poza Neospazminą, nie dostawałam. Zaburzenia snu, koszmary senne utrzymywały się do ok. 20 roku życia. Studia w Rosji – było lepiej – jadłam tam dużo owoców i warzyw, nie jadłam chleba, nie piłam mleka – to lata 90.te, „pieriestrojka”. Studia kończyłam w Gdańsku – zmiana diety, powróciły bóle brzucha, zasłabnięcia, niedocukrzenia”. Kolejne badania i usg tarczycy wykazały drobne torbielki i guzek ze zwiększonym przepływem, ale hormony były „w normie”. Biopsja nic nie wykazała. W kolejnych latach urodziłam dwoje dzieci przez cesarskie cięcie (przy pierwszym straciłam bardzo dużo krwi). Przez wiele lat miałam znaczną niedokrwistość. Dziesięć lat temu sprawdziłam tarczycę, bo nie mogłam wciąż poradzić sobie z niedokrwistością, suchością i świądem skóry. Kolega endokrynolog powiedział, że to początki Hashimoto (TSH wynosiło 2,8), „zalecił” obserwację. Potem otworzyłam specjalizację z endokrynologii. Na stażach spotykałam coraz więcej pacjentek z Hashimoto. Traktowane były, jak hipochondryczki, bo miały mnóstwo różnych objawów, a TSH, jako „główne badane” wykazywało (u większości z nich) tzw. normę.
Trafiłam na mądrego endokrynologa, prof. Siekierzyńskiego, który naświetlił, jak przebiega ta choroba. Nie miał dużej empatii dla pacjentek, ale uświadomił, że w Hashimoto istnieje wiele innych zaburzeń, że choć choroba sama nie zabija, to wyczerpująco pogarsza komfort życia (wtedy pokutowała teza, że jeśli pacjent ma ujemne przeciwciała, to nie ma Hashimoto – ja byłam właśnie w tej grupie). Zaczęłam mieć wątpliwości. Kluczowym momentem stało się nasilenie bólów brzucha i decyzja o gastroskopii, która wykazała nasilone zmiany zapalne – zakażenia helicobacter pylorii, stan przedrakowy (tak nas uczą!), więc zgodziłam się na eradykację, czyli leczenie 6 tygodni 3 antybiotykami! I zaczęła się równia pochyla: włosy wypadały garściami, puchłam pod oczami i na podudziach, było mi zimno, spałabym cały dzień, pojawiły się zmiany pokrzywkowe, świąd skóry, głowy, waga wzrosła (brzuch przestał boleć na ok. 2 miesiące). Natknęłam się na informacje o diecie – bezlaktozowej, bezglutenowej, bezcukrowej. Zaczęłam ją stosować oraz przyjmować: probiotyki, żelazo, wit.D3, kwas omega-3, cynk i Letrox. Od 5 miesięcy przyjmuję też Thybon (liotyronina, czyli t3), bo było mi zimno. Od miesiąca biorę jod – uczucie zimna ustąpiło, ale waga nie powróciła, choć ćwiczę 4 razy w tygodniu, nie palę, nie piję alkoholu. Obserwuję poprawę – włosy lecą mniej. Wykonałam też badania moim dzieciom: córka (22 lata) i syn (18 lat) mają zmniejszoną objętość tarczycy ze zwiększonym przepływem, mają niedoczynność. Moja mama i siostra mają Hashimoto. W swojej pracy przyjmuję dużo Hashimotek (przewagą są kobiety), na różnym etapie diagnostyki, często towarzyszą im różnorodne objawy. Najczęściej skarżą się na stałe zmęczenie, senność i wypadanie włosów. Znaczna część ma współistniejący niedobór wit. D3 – dający podobne objawy, jak niedoczynność (poza wzrostem masy ciała) oraz niedobór żelaza (warto oznaczyć poziom ferrytyny). Spora część z nich jest już leczona, ale i zniechęcona do tyroxyny – nie widzą spektakularnych efektów i szukają przyczyn złego samopoczucia. Ciężko jest przekonać pacjenta do zmiany diety, wyeliminowania produktów. Aby opanować chorobę trzeba zacząć od źródła, tj. od jelita. Wiem to doskonale.


Ilona Machajska-Glińska, 33 lata, Warszawa, prawnik: Zostałam zdiagnozowana w lutym 2010r., ale sądzę, że zachorowałam w ciąży – miałam problemy z utrzymaniem ciąży, bardzo źle ją znosiłam, tyłam (w dniu porodu ważyłam 98 kg., a nie obżerałam się!). Jako dziecko byłam chudziutka. Zaparcia to był mój olbrzymi problem w okresie dojrzewania, parę razy skończyło się ostrymi bólami brzucha, traciłam przytomność. Od czasu przyjmowania hormonów jest odwrotnie – biegam do toalety parę razy dziennie. W 2004r. rozpoczęłam dorosłe życie: ślub, dziecko przeprowadzka do teściowej, studia, praca. Miałam mnóstwo energii, nie mogłam usiedzieć w miejscu. I nagle, jakby ta cała energia ze mnie uszła. Do wszystkiego musiałam się zmuszać. Padałam o godz. 20 wraz z synkiem! Doszły silne objawy: mdłości, problemy jelitowe, zawroty głowy, utrata równowagi (codziennie „helikoptery”, jak po alkoholu). Stałam się marudna i smutna. Byłam przerażona. Skierowano mnie do szpitala na Sobieskiego i przebadano neurologicznie – podstawowe badania krwi nic nie wykazały. Po serii badań i testów neurolog rozłożył ręce. Na koniec rzucił od niechcenia, żebym zbadała hormony tarczycy. Bingo!” Wizyty u endokrynologa, kolejne badania i diagnoza: Hashimoto i niedoczynność tarczycy. Dostałam hormony. Waga spadła, miałam więcej energii. Po roku leczenia zdecydowałam się rozstać z mężem – do tej pory nie miałam siły! Problemy jelitowe utrzymywały się, bardzo schudłam. Badałam się gastrologicznie, ale niczego nie stwierdzono. Dostałam nową pracę, prestiżową, dobrze płatną i ekstremalnie stresującą. Stres trwający ok. 2 lat wywołał powrót choroby – waga wzrosła, zaczęły się kłopoty ze snem, nasiliły bóle brzucha, pogorszyły wyniki morfologii, pojawiły lęki, kołatania serca i zaniki oddechu przed snem. Znów nie miałam siły na nic. Szukałam pomocy – dużo czytałam, natrafiłam na Facebooku na grupę wsparcia, tam dowiedziałam się, że mogę mieć nietolerancję glutenu, laktozy. Na szczęście już nie pracuję w tym „kołchozie”, mniej stresuję się, Najgorsze są dni otępienia – ja nazywam to „spuchniętym mózgiem”. Mgła mózgowa bardzo utrudnia życie – w pracy powinnam być bystra, uważna, gdyż każda pomyłka może mieć nieodwracalne skutki.

Codziennie zmagam się z koszmarem bezsenności – kiedyś zasypiałam bardzo wcześnie, a teraz na przemian – parę dni wręcz padam, a później nie mogę wcale spać. Jestem bardzo wybuchowa i krzykliwa – kiedyś taka nie byłam. Od czasu kiedy zaczęłam przyjmować hormon jestem ekstremalnie chuda – przy 171 cm, ważę 55 kg. Powinno mnie to cieszyć, ale okupione jest to 6 latami bólu brzucha – codziennie! Ponowne badania pod kątem gastrologicznym nic nie wykazały. Doszłam do wniosku, że to nietolerancja pokarmowa, niewłaściwe wchłanianie, cieknące jelito. Eliminuję laktozę, ograniczam gluten, piję świeże soki warzywne. Brzuch nie boli. Ponieważ Hashimoto można dziedziczyć sprawdzam też synka (11 lat), ze względu na pewne jego dolegliwości, które mogą być pochodną chorej tarczycy, np.: jest pulchny – mimo, że uprawia sport, ma alergię i problemy jelitowe (od urodzenia), ma problemy z koncentracją i zasypianiem, stwierdzono też dysortografię. Jego wyniki badań są wciąż „w normie”. Dodam, że brak wsparcia ze strony otoczenia jest frustrujący. Mam wrażenie, że znajomi traktują mnie, jak histeryczkę, bo często wybucham. Mój mąż i jego mama uważali, że jestem leniwa. Przyjaciółka, gdy powiedziałam, że odkładam egzamin adwokacki, zarzuciła mi brak ambicji, a ja wiedziałam, że nie dam rady intelektualnie. Mam wsparcie w mamie (57 lat), która też ma Hashimoto.


Marta, 30 lat, Wrocław, pracuje w firmie outsourcingowej: Od grudnia 2015r. oficjalnie jestem Hashi. Diagnoza – strach, żal i złość! Sądzę, że przyczyna zachorowania może leżeć w stresie i przyjmowaniu dużej ilości antybiotyków (częste anginy); gdy miałam 2-3 lata przeszłam 2 operacje na kamicę nerkową. Byłam nastolatką, gdy zmarł mój tato. Wychowywała mnie mama. Potem miałam poważny wypadek samochodowy. Głęboko odczułam też śmierć ukochanego dziadka. Nigdy nie chciałam być gorsza – już w liceum były problemy, aby szybko opanować materiał; spałam, jak szalona! Nie poddawałam się, byłam nastawiona na motywację, sukces – pomagały mi książki, np. B. Tracy. Obecnie, bo w wieku 30 lat kończę filologię niderlandzką. Odkąd pamiętam, narzekałam na zmęczenie, ospałość i zimo. Lekarze patrzyli na mnie, jak na taką, co szuka dziury w całym. Mam też problemy ze strony żołądka – bóle. Trzech gastrologów w ciągu 2 lat – każdy przepisywał leki, które zupełnie nie pomagały. ŻADEN nie zaproponował badań! Wypadały mi włosy, brwi. Bolesne miesiączki to norma (ostatnio nie pomogło nawet 8 tabletek p/bólowych w ciągu jednej nocy); odczuwam spory dyskomfort podczas owulacji. I CODZIENNE zmagania z brakiem koncentracji, zmęczeniem, apatią i sennością! W pewnym momencie stwierdziłam, że MUSZĘ SAMA COŚ ZROBIĆ, bo zwariuję! Zaczęłam szukać, czytać, była audycja w radiu… Ilość informacji mnie przerastała. Niedawne USG wykazało, że moja tarczyca przypomina ser szwajcarski. Badania przeciwciał potwierdziły, że mam Hashimoto. Walczę. Piekę chleb, gotuję bez glutenu, laktozy i cukru.

Do pracy wstaję o 6 godz.; potem 8 godzin w skupieniu – to dla mnie zdobywanie najwyższych i najbardziej stromych szczytów! Są dni kiedy nie mam siły wstać, wtedy narzeczony delikatnie tuli i całuje mnie. Pomaga. [uśmiech]. Moja praca wymaga skupienia i uwagi – udzielam pisemnie informacji klientom firmy telekomunikacyjnej. Gdy pojawia się kryzys wychodzę na krótką przerwę. Jestem zaręczona z cudownym człowiekiem – Przemek wspiera mnie, pomaga – przypomina o braniu leków, o badaniach. Gdy myślę, że przez chorobę nie będę mogła mieć dzieci, płaczę, on bierze mnie w ramiona, tłumaczy, że damy sobie radę. Jest facetem – marzeniem! Dla niego staram się panować nad emocjami, nad wybuchami złości, nad krzykiem. Nawet mała rzecz potrafi mnie doprowadzić do furii – wystarczą źle ustawione kubki, czy inna błahostka. Staram się (ale nie zawsze się to udaje) nie wybuchać agresją i nie robić awantur, bo to wykańcza i mnie i mój związek. Moja rodzina jest poinformowana o chorobie. Wytłumaczyłam, że zmęczenie, brak koncentracji, senność, to nie wynik fanaberii i lenistwa, ale skutek choroby. Czasami zastanawiam się – może faktycznie jestem leniwa, beznadziejna? Wtedy wracam na forum, gdzie czytam, że są nas tysiące, to mnie uspokaja.


Przemek (38 lat, Wrocław) zapytany, co czuje, gdy Marta nagle wybucha złością, odpowiada: Po pierwsze jest to uciążliwe, gdy osoba, którą kochasz – między innymi za jej pozytywne cechy, czułość, dobroć – nagle zachowuje się okropnie. Zdarza się to nagle, często bez przyczyny. Jest to dla mnie bardzo bolesne. Ciężko mi się z tym pogodzić. Natomiast z drugiej strony wiem, że to choroba (jej skutki) i staram się zrozumieć, puścić w niepamięć. Staram się wspierać. Dlatego potrzebne jest dzielenie się wiedzą o chorobie z partnerem – bez wsparcia może dojść do rozpadu związku.


Ona: Mam Hashimoto – od 11 lat na Euthyroxie, doszłam do dawki 150. Lekarka nic mi nie zleca poza badaniem TSH, a USG i biopsję tarczycy miałam tylko raz, 11 lat temu! Przez ten czas z 55kg. doszłam do 100kg.! Na moją zdecydowaną prośbę walki z otyłością lekarka przepisała mi Letrox 150 i Glucophage 500 – na obu jestem od 2 lat i stałam się ociężałym potworem – dodam, że w miarę tycia jestem coraz mniej aktywna fizycznie. Gdy zapytałam ją o związek tycia z chorobą, odpowiedziała: „Mniej żryj!". Zatkało mnie! W milczeniu wyszłam z kolejną receptą…


On: Walka z Hashimoto to nie jest walka dla „sprinterów", to nie jest walka dla ludzi idących „na skróty". W walce z Hashi mamy przeciwko sobie prawie wszystkich, z lekarzami i rodzinami włącznie. Najczęściej słyszymy: „Przecież wyniki masz w normie", „przecież masz grupę wsparcia”. Hashi, to choroba podstępna, aby znaleźć przyczynę trzeba wsparcia lekarzy i rodziny, potrzeba też cierpliwości, poszerzania wiedzy oraz przygotowania się na wyrzeczenia (odwyk od pewnych produktów). W tym maratonie nie ma sędziego – sędzią jest organizm, a skazańcem, tarczyca i brak równowagi hormonalnej – a co za tym idzie, mogą to być: depresje, kłopoty zajściem w ciążę, inne liczne choroby towarzyszące. Hashimoto to choroba, której jednym z objawów jest zapalenie tarczycy. Jednym z wielu! Dlatego jest tak ważne, aby poznać swój organizm i jego reakcje. Możemy pomagać sobie wzajemnie wspierając się, pisząc jak osiągamy poprawę w samopoczuciu. Wyjątkowo zdarza się partner z empatią, który rozumie, wspiera i nie zostawia partnerki/partnera z Hashi w czasie, gdy ten potrzebuje więcej ciepła i zrozumienia. Ja takiej pomocy nie miałem i nie mam – jestem facetem, a Hashimoto, to „podobno” choroba kobieca..."