Ślub kościelny jest bardzo ważnym wydarzeniem. Pary decydujące się na ślub kościelny w dobie pandemii, muszą liczyć się z ogromnymi kosztami.
Panuje kryzys gospodarczy i ceny na rynku poszły w górę. Jak się okazuje również ksiądz liczy sobie nie małe pieniądze za usługi kościelne...
Przychody kościelne w ostatnim czasie bardzo spadły. Wszystko za sprawą pandemii i wprowadzonych przez nią ograniczeń i obostrzeń. Obowiązujące limity osób mogących przebywać w Kościele wpłynęły na ilość zebranych pieniędzy na tace.
"Ksiądz chciał 1000 zł. Żartował, że to za pracę w trudnych warunkach".
Portal kobieta.wp.pl opisał historię Kingi i Patryka, którzy wzięli ślub kościelny w dobie pandemii.
Jak podaje portal, ceremonia odbyła się na początku kwietnia. Trwała zaledwie 15 minut. Cena za ślub zwala z nóg.
"Para młoda oraz świadkowie musieli wcześniej zdezynfekować dłonie i nosić maseczki, które ksiądz pozwolił zdjąć tylko na chwilę, na krótki pocałunek nowożeńców" - czytamy.
" Przed ślubem zwyczajowo spytaliśmy, jaką ofiarę powinniśmy złożyć. Liczyliśmy, że przy tak okrojonej uroczystości w ogóle zostaniemy zwolnieni z kosztów. Jednak ksiądz zaczął się skarżyć, że dla kościoła to też trudna sytuacja, bo nie ma wpływów z tacy, a wydatków przecież bardzo dużo. I rzucił, że zwyczajowo daje się teraz tysiąc złotych. Dodam, że jeszcze kilka miesięcy temu, gdy załatwialiśmy formalności, wspominał coś o 600 zł. Gdy mu o tym przypominałam, zażartował, że to dodatek za pracę w szkodliwych warunkach" - mówiła Kinga.
"Zapłaciliśmy, bo w takim dniu nie chcieliśmy się wykłócać o pieniądze, choć wydaje mi się to trochę nie w porządku" - dodaje.
"W ubiegłym roku nasz proboszcz twierdził, że ślub kosztuje 600 złotych, teraz jest już o 100 złotych drożej" - mówiłą Pani Patrycja pochodząca z Lublina.